Lech Rugała
O grupie inicjatywnej
założycieli Klubu SudeckiegoKiedyś byliśmy wielkimi idealistami i wierzyliśmy, że środowiskami przewodników górskich kieruje przede wszystkim miłość do gór i niesamowite do nich przywiązanie oraz wielka otwartość na innych ludzi podobnie rozmiłowanych w górach. W 1987 r., wraz z kolegą Przemysławem Danielewskim, przewodnikiem sudeckim i przodownikiem turystyki górskiej doszliśmy do wniosku, że byłoby rzeczą pożyteczną utworzyć w Poznaniu Sekcję Przewodników Sudeckich przy Oddziale PTTK Winogrady-Piątkowo. Nasz zamiar od razu zyskał przychylność prezesa Oddziału. Byliśmy przekonani, że spotkamy się także z życzliwością i otwartością na naszą inicjatywę ośrodków przewodnictwa sudeckiego na Dolnym Śląsku. Dziś brzmi to może trochę jak nie z tej bajki, no ale takie były fakty. Niestety życie pokazało, że rzeczywistość daleko odbiega od wymarzonych ideałów. Do zebrania założycielskiego ostatecznie doszło w dniu 28 stycznia 1989 roku. Na dziś już poźółkłej liście obecności założycieli SPS figurują: Włodzimierz Cichy, Przemysław Danielewski, Marek Maluda, Lech Rugała, Krzysztof Szczypiński i Romuald Styczyński.
Pomysł ten nie był oderwany od rzeczywistości. Planowaliśmy m.in. zorganizowanie kursu na przewodników sudeckich. Mieliśmy wtedy w Poznaniu również jedną koleżankę i kilku kolegów - byłych mieszkańców Dolnego Śląska, którzy mieli aktualne wówczas uprawnienia przewodnika sudeckiego i zdecydowali przyłączyć się do Sekcji. Część z nich została przewodnikami po Poznaniu i Wielkopolsce. Nikt z nich nie był wyśmiewany na wycieczkach szkoleniowych, ani też podczas egzaminów. Nie szydzono z ich wiadomości ani też miejsca pochodzenia.
Fotografia z imprezy Klubu Turystyki Rodzinnej "Familia" z Poznania, na której zrodził się
pomysł utworzenia Sekcji Przewodników Sudeckich. Od lewej w górnym rzędzie stoją:
Lech Rugała, Przemysław Danielewski, Grażyna Danielewska, na pierwszym planie
od prawej: Teresa Gorączko, Anna Nowicka i Zofia Rugała
Niektóre osoby z grupy inicjatywnej starały się już wcześniej uzyskać uprawnienia przewodnika sudeckiego w ośrodkach przewodnictwa znajdujących się na terenie Dolnego Śląska. Niestety, tam od samego początku rzucano im przysłowiowe "kłody" pod nogi.
Fragment odręcznego pisma jednego z działaczy komisji przewodników
sudeckich podtrzymującego odmowę przyjęcia na kurs przewodnickiSztuką samą w sobie było dowiedzieć się cokolwiek o terminie rozpoczęcia kursu przewodnickiego, a co dopiero zostać zakwalifikowanym na taki kurs. Wielu z nich zniechęconych zrezygnowało. Co się tyczy mnie, w końcu przebrnąłem przez kurs, wycieczki szkoleniowe, spełniłem wiele innych wymogów, m.in. musiałem poprowadzić wycieczki stażowe, i ostatecznie dopuszczono mnie do egzaminu praktycznego.
Zdanie egzaminu na przewodnika sudeckiego w warunkach jakie narzuciła Komisja Egzaminacyjna graniczyło jednak z cudem. Przebieg pamiętnego egzaminu, to atmosfera zastraszenia, wożenie kursantów autokarem z dala od gór, niedopuszczanie do wypowiedzi na temat gór po trasie, a później "gnąco - łamiące" pytania w Lwówku Śląskim - miasteczku położonym na wysokości niewiele ponad 200 m n.p.m. i koncentrowanie się na całkowicie drugorzędnych szczegółach, zupełnie nieistotnych dla uczestników wycieczek. Egzamin odbywał się wyłącznie w autokarze i w obrębie miejscowości podczas postojów na trasie. Wyjścia w góry nie było wcale. Kuriozalne było podsumowanie egzaminu przez przewodniczącego Komisji Egzaminacyjnej, który na tej podstawie stwierdził, że takie a takie osoby nie znają gór i nie mogą zostać przewodnikami sudeckimi. Temu panu coś się pomyliło, bo tak naprawdę nie był to egzamin na przewodnika górskiego z uprawieniami na Sudety, tylko na przewodnika terenowego po Dolnym Śląsku.
Na blisko 40 osób zdało tylko 5. Przewodniczący Komisji kazał wierzyć nam, że pozostałe osoby nie uczyły się, że chodziły na kurs, traciły czas, wydawały pieniądze i przyszły nie przygotowane na egzamin??? Takie wyniki egzaminów tylko źle świadczyły o wykładowcach z kursu, bo skoro niczego nie potrafili nauczyć kandydatów na przewodników, to po co to robili? "Nie można być sędzią we własnej sprawie", tak brzmi znana sentencja rzymska. A panowie z Dolnośląskiej Komisji Przewodnickiej egzaminowali swoich przyszłych konkurentów, więc czy mogli to robić rzetelnie? Oj tak, robili to bardzo skrupulatnie, na tyle, że nikt spoza układu przewodnikiem nie został.
Egzaminatorzy potraktowali mnie i innych kursantów, poświęcających swój bezcenny czas i pieniądze - jak smarkaczy. Osoby te na kurs przyjeżdżały dobrowolnie i z wewnętrznej potrzeby. Posiadały wystarczający zasób wiedzy teoretycznej i praktycznej - sprawdziłem to w rozmowie z kursantami. Ludzie ci nie mieli zamiaru "wyjadać chleba" pełnodyspozycyjnym przewodnikom. Nigdy nie zamierzali być wybitnymi naukowcami z kilku dziedzin wiedzy na raz, zawsze pozostaną "encyklopedystami" - to uczestnikom potencjalnych wycieczek w zupełności wystarcza. => więcej...
Wspomnianą Sekcję działacze z dolnośląskiej (wówczas międzywojewódzkiej) Komisji Przewodnickiej określili jako "samozwańczą". Jako Wielkopolanie mamy nadal moralne prawo do posiadania takiej sekcji, gdyż od przynajmniej 200 lat Sudety są naturalnym kierunkiem podróży Wielkopolan, czy to w celu wypoczynkowym, czy leczenia w uzdrowiskach. Odsyłam w tym miejscu do książki Ryszarda Kincla "Sarmaci na Śnieżce". To u nas drukowano pierwsze polskie przewodniki po Sudetach, a gazety codzienne opisywały sudeckie kurorty i ich okolice. => więcej ...
Prawdziwy przewodnik sudecki niekoniecznie musi mieć w dowodzie osobistym zameldowanie w Kłodzku, Jeleniej Górze czy Wrocławiu. Studenckie Koła Przewodników Beskidzkich istnieją m.in. w Warszawie, Łodzi, Lublinie, oraz w dużej ilości w na Górnym Śląsku i w Małopolsce i nikomu to nie przeszkadza. => więcej... Kół sudeckich poza Dolnym Śląskiem nie ma nigdzie, nawet w stosunkowo bliskich ośrodkach akademickich jak Gorzów Wielkopolski, Opole, Poznań, Zielona Góra i inne. Jedyne Studenckie Koło Przewodników Sudeckich mieści się we Wrocławiu.
Niestety, wobec grupy inicjatywnej Sekcji Przewodników Sudeckich w Poznaniu wytoczono najcięższe działa i skierowano bardzo ostry protest Dolnośląskiej Komisji Przewodnickiej PTTK. Na spotkaniu w ówczesnym Zarządzie Wojewódzkim PTTK w Poznaniu w kwietniu 1989 r. prezes Oddziału PTTK Winogrady-Piątkowo otrzymał polecenie rozwiązania "samozwańców", ponieważ - jak nam zarzucono - członkami takiej sekcji nie mogą być osoby bez formalnych państwowych uprawnień przewodnickich. => więcej... Co ciekawe, część członków wrocławskiego SKPS - to osoby nie posiadające żadnych uprawnień. Okazuje, że ten sam argument, który wykorzystano przeciwko poznańskiej inicjatywie, dziwnym trafem w ich przypadku nie stanowi żadnej przeszkody. => więcej...
W przeszłości podejmowane były jeszcze inne próby założenia ośrodków przewodnictwa sudeckiego poza terenem Dolnego Śląska, które też zostały zniweczone. Tak więc za sprawą grupy działaczy cierpiących na chrobliwy przerost ambicji zmarnowano kilka niepowtarzalnych okazji stworzenia czegoś w rodzaju "ambasad" regionu Sudetów poza Dolnym Śląskiem. Skutki są, jakie są. "Ambasadorów" - takich jakich dorobiły się Beskidy - dla Sudetów brakuje, to m.in. upada tania baza noclegowa, a kwalifikowana turystyka piesza młodzieży szkolnej i akademickiej odgrywa w Sudetach coraz mniejszą rolę. Może to znak czasów? Ludzie żyją bardzo szybko i intensywnie spędzają też czas wolny. Zamiast wyruszyć na tydzień w góry z plecakiem spędzą weekend na rowerze, albo samochodem objadą najciekawsze atrakcje okolicy. Jednocześnie w pewnych okresach, szczególnie w Karkonoszach i Górach Stołowych, dominują wieloosobowe i hałaśliwe "tramwaje" wycieczek szkolnych z dużą mocą destrukcyjną, które najczęściej są wtłaczane przez zawodowych przewodników w chronione obszary górskie w ramach ich działalności komercyjnej. Z drugiej strony jednak nieco inna sytuacja po czeskiej stronie gór sugeruje, że to nie tylko tempo życia maczało w tym całym zamieszaniu palce.
Wracając wspomnieniami do sytuacji storpedowania inicjatywy założenia w Poznaniu Sekcji Przewodników Sudeckich, to Wielkopolanie jednak radzili sobie w przeszłości z trudnościami tworzonymi przez pruskiego zaborcę (pamiętny wóz Drzymały), to i my sobie też poradziliśmy. Sekcja Przewodników Sudeckich została przemianowana na Klub Sudecki PTTK w Poznaniu. => więcej...
Historyczna pieczątka ozdobna Sekcji Przewodników Sudeckich w Poznaniu |
|
Pod zmienioną nazwą dalej prowadziliśmy swoją działalność gromadząc materiały krajoznawcze i organizując wycieczki mające na celu propagowanie Sudetów ze szczególnym naciskiem na historyczne związki Wielkopolan z Sudetami. => więcej... Przeprowadziłem na temat owych związków szereg prelekcji z przeźroczami, koledzy z Klubu Sudeckiego podejmowali wiele cennych inicjatyw. Niektórym Wielkopolanom związanym z Sudetami wystawiliśmy swego rodzaju "pomniki". Staraniem Klubu taki "pomnik" otrzymał w 1991 roku dr Aleksander Ostrowicz w postaci reprintu jego przewodnika po Lądku, wydanego w Poznaniu w 1881 roku (w 110 rocznicę edycji).
W 2007 roku mija 20 lat od zawiązania się grupy inicjatywnej, która utworzyła Sekcję Przewodników Sudeckich w Poznaniu przemianowaną później na Klub Sudecki. Czy może dzisiejsze czasy są korzystniejsze dla reaktywowania Sekcji? Niestety, uległ likwidacji Oddział PTTK Winogrady-Piątkowo, w którego strukturach zaistniała Sekcja, przez co Klub nabrał charakteru grupy nieformalnej. Nieliczni członkowie byłego Oddziału przeszli do Oddziału Poznańskiego PTTK, większość osób uczestniczących w działalności klubowej de facto nie przynależy do PTTK (nie płacą składek), niektórzy zmarli, a w grudniu 2003 roku Klub został ostatecznie zarejestrowany jako odrębne stowarzyszenie. W międzyczasie nadmiernie zbiurokratyzowano i do reszty zmonopolizowano przewodnictwo turystyczne w Polsce, zaostrzono przepisy okołoturystyczne... Dziś już nie sposób zabrać się za to wszystko od początku.
Projekt odznaki klubowej z okazji mijającego
w 2007 r. jubileuszu XX lecia
Strona główna | Co pokazywać wycieczkom? | Głos w sprawie terenu uprawnień sudeckich | O działalności nieformalnej |O SKPT w Gdańsku | Historia Klubu | Strata, która uczy...